okiem Rybki

Siedzac w samochodzie, pomyslalam z zalem- to juz? Juz koniec????????ehh...

   Na zlot Plaltakowcow w Rzeczce jechalam z niejakim niepokojem, by nie rzec- z lekiem. Net bowiem zawsze daje cudowna anonimowosc i furtke za plecami, za ktora mozna zniknac gdy dzieje sie cos nie tak. A spotkanie w realu tyloma osobami...wspolne spedzenie 3-ch dni...Przeciez na Paltalku nie raz sie sprzeczamy, klocimy a czerwone kropy zabarwily nie raz czyjas ostra wypowiedz.
   Nie wiem skad ale wreszcie zdobylam odpowiednia ilosc odwagi i pojechalam...
Dotarlam do pensjonatu, w ktorym mialam mieszkac, tam przywital mnie wlasciciel a za chwile usmial sie setnie gdyz na jego liscie nie bylo osoby o moim nazwisku i musial do mnie mowic "pani Rybka bez wody"( hi hi). Gdy juz sie rozlokowalam, powedrowalam do glownego miejsca naszego zlotu. Z bijacym sercem weszlam do sali, w ktorej bylo juz sporo osob. Bez cienia przesady moge stwierdzic, ze w powietrzu wyczuwalna byla juz ciepla i niezwykle serdeczna atmosfera. Otrzymalam identyfikator z nickiem i imieniem, ktory niestety gdzies mi sie zapodzial pod koniec zlotu ( buuuuuuuuu- uczciwego znalazce prosze o zwrot...). Pozniej byly przywitania ze wszystkimi- usciski i caluski poprzedzone dyskretnymi zerknieciami na identyfikatory. Wszyscy radosni i usmiechnieci... poczulam sie naprawde jak wsrod wielkiej rodziny (nawet lepiej, bo sami wiecie jak czasami potrafi byc w prawdziwej rodzinie). Pomiedzy nami krazyl , roztaczajac cieplo i uwage- organizator zlotu- Jurek- Gozdawa. Dla kazdego mial mile slowa i wielka doze opiekunczosci. Choc widzialam go po raz pierwszy, poczulam sie jak bym znala Go od zawsze.
Od pierwszej chwili uderzyl mnie brak wzajemnego dystansu do siebie uczestnikow zlotu i ich otwartosc.
Po jakims czasie zjedlismy smaczna kolacje, ktora rozpoczela wieczor ( hmm..a wlasciwie noc cala) obfitujacy we wszelkie atrakcje. Za barem krolowali przemili wlasciciele przybytku, w ktorym przyszlo nam spedzic czas- dwojac sie i trojac, nalewajac trunki wszelakie, baczac rowniez na stoly zastawione .
Rozmowy staly sie zdecydowanie glosniejsze ( nie tylko ze wzgledu na muzyczke...) a humory- o ile to w ogole mozliwe- jeszcze lepsze. Byly i tance, a jakze, a miejsce przy barze stale okupowane ( o dziwo w wiekszosci przez kobiety..hihi...przeze mnie roowniez, a co?)
Jurek- Gozdawa-krazyl pomiedzy nami dbajac aby kazdy byl zadowolony i opiekowal sie nami w sposob wrecz wzruszajacy. Zabawa trwala do rana...
   Niestety co bylo nastepnego dnia do popoludnia, nie moge powiedziec, gdyz w objeciach Morfeusza bylam i nijak wstac mi sie z lozeczka nie udalo. Z relacji tylko wiem, ze wiekszosc osob zeszla w podziemi zwiedzajac mroczne miejsca. Wrocili rozbawieni i radosni co bylo -z uwagi na miejsce zwiedzania- dla mnie dziwne, az zalowalam, ze owa radosna ciemnosc zwiedzania stracilam.
Przybylam dopiero na tzw. ( slowa Gozdawy) "poczekadelko" czyli zurek ( oh...zbawienny posilek po taaaakiej nocy). Gdy znow zasiedlismy w sali ( tej z barkiem, pamietacie )- Gozdawa oficjalnie zaprezentowal nas sobie, wywolujac kazdego z osobna na srodek, co by mozna sobie bylo delikwenta obejrzec od gory do dolu i o kazdym z nas mial pare slow niezwykle serdecznych i trafnych ( brawo Jurku ). Musze przyznac, ze bylam przerazona owym publicznym wystapieniem i ucieklam szybciutko bo niesmiala z natury jestem. Po prezentacjach przenieslismy sie na taras gdzie smakowicie pachnial pieczony nad ogniskiem baran ( mniam, mniam...), kielbaski i krupnioki. Surowek michy cale tez byly...ehhhh... No i nie wspone o piwie, ktore w ilosci hurtowej z za baru sie lalo. Sala do tanczenia a jakze tez byla i to calkiem profesjonalna ( dym byl i swiatla disco!!!), co zachecilo liczne grono do jej czestego odwiedzania. Zabawa na prawde byla wspaniala, wszyscy usmiechnieci, weseli a choc ( przewidujaco ) czerwone kropki byly w pogotowiu, nikt ich nie otrzymal tak na powaznie.
   Musze przyznac, ze jak i poprzedniej nocy prym w weseleniu sie wiodly niewiasty, wszystkie urocze, usmiechniete i pelne energii.
   Na pewno domyslacie sie, ze i tym razem swawole trwaly do rana ( przynajmniej dla niektorych ). Domyslacie sie rowniez, ze o sniadanku tez nie moge slowa powiedziec gdyz spalam calkiem mocno i zadna sila wyrwac mnie ze snu nie zdolala. Z opowiesci wiem tylko, iz wesolo bylo okrutnie...(ahh, czemu mnie przy tym nie bylo???)
   No i juz... koniec powoli sie zblizal zlotu w Rzeczce. posmutnieli wszyscy zdecydowanie- ja rowniez. Co chwila pozegnania, cieple slowa na do widzenia, serdecznosci...
   Uwierzcie, ze zlot ten byl bardzo udany. Nie do zliczenia byla ilosc ciepla przekazywana sobie przez jego uczestnikow, ilosc buziakow, przytulanek,kochanych slow, niezwykla dawka akceptacji i checi bycia razem. Mysle, ze wielka zasluge mial tu nasz Gozdawa, ktory baczyl, by kazdy z nas czul sie dobrze ,i by nam niczego nie brakowalo. Jego opieke i troske odczul na pewno kady z nas ( dziekuje Ci- Jurku- byles wspanialy!!! -cmoki....)
   A teraz do Tych, ktorzy tam byli:
Kochani- jestescie Wszyscy Wspaniali i Przemili- bardzo sie ciesze, ze Was poznalam. Kazdy z Was okazal mi naprawde wiele sympatii. Dziekuje za ciekawe rozmowy ( hi hi.. nawet tam byly prv ), dziekuje za bliskosc i jeden wielki, gigantyczny Usmiech. Dziekuje Gozdawie ( caluski- Jurku ) , ze namowil mnie na tez zlot i dotrzymal nawet slowa, ze nie bedzie tam komarow...
Ani_Zielonej ( Kochana Moja ) dziekuje za zawiezienie i odwiezienie... jestes super kierowca, Anusiu...
   A Tych, ktorych tam nie bylo pytam Dlaczego??????  Zalujcie...
   Skonczylam pisac i lece na Paltalk... pewnie mi znow do rana z Wami sie zasiedze.
   
   Wasza   Rybka_bez_wody

  PS
  Przepraszam Tych na zlocie, ktorzy nie slyszeli co mowie ( hi hi ).
                                  
                 Ryba

Datenschutzerklärung
Eigene Webseite erstellen bei Beepworld
 
Verantwortlich für den Inhalt dieser Seite ist ausschließlich der
Autor dieser Homepage, kontaktierbar über dieses Formular!